Fotoradary - Czy dobre? Na dobre ?
Sam tytuł artykułu może, już budzić
mieszane uczucia. Ostatnie tygodnie, kiedy już ucichły zastępcze, mało ważne
tematy jak „Mama Madzi – głupoty ciąg dalszy” czy „Sędzia Tuleja – czyli
wolność słowa w polskich sądach”, poprzez toczące się sportowe hity naszych
szczypiornistów i Agnieszki Radwańskiej przedziera się niepokojący temat foto
radarowy. Pewnie każda osoba zmotoryzowana dostała już najdroższe zdjęcie
swojego życia lub jest ono w drodze – czego nie oczywiście nikomu nie życzę.
Mandaty dostajemy zazwyczaj od 100 zł w górę – najczęściej jest to około
150-200 zł. Problem jaki teraz powstaje i wynoszony jest na świecznik przez
media to zwiększenie ilości takowych urządzeń oraz podwyższenie wysokości kar
za przekroczenie prędkości... Ma to ponoć wpłynąć na zmniejszenie ilości
wypadków i śmiertelności na drogach. Czy tak będzie w rzeczywistości ?
Pozostawiam to Waszej ocenie przedstawiając parę faktów :
Pierwsza sprawa jest taka, że gdyby faktycznie chodziło o
wykluczenie piratów drogowych spośród grona kierowców – podwyższono by liczbę
punktów karnych za wykroczenia a zmniejszono płatność za nie. Obecnie sprawa
wygląda tak , że ten kto ma kasę i stać go na płacenie każdego mandatu – nie
straci prawa jazdy. Obecne przepisy pozwalają po otrzymaniu zdjęcia z mandatem
– nie wskazywać użytkownika – kierowcy auta, za stosownie powiększoną wysokość
mandatu. W praktyce wygląda to tak że np. ktoś kto jeździ po Wrocławiu Porsche
911 średnio 160 km/h dostaje mandat do domu np. – 200 zł, zapłaci 500 zł za nie
ujawnianie danych kierowcy pojazdu i śmiga dalej po ulicach jak pocisk. A
natomiast osoba która jechała 55 km/h w ograniczeniu do 40 km bo już miał dość
wleczenia się swoim Golfem po pustej ulicy, która jest niemiłosiernie długa –
dostaje mandat 200 zł i zapłaci go, ma + 2 punkty karne. Zostaje również
zapisany w statystyce policyjnej, jako ten który otrzymuje punkty karne, jest
uznany za pirata.
Teraz wyobraźmy sobie sytuacje kiedy to nasi Ustawodawcy
faktycznie chcą zadbać o nasze bezpieczeństwo,eliminują piratów na drogach a
nie sięgając głębiej do naszych kieszeni serwując nam kolejne setki bardzo
drogich, czarno – białych fotografów: Kierowca ze wspomnianego Porsche nie ma
możliwości uniknięcia punktów bardzo wielu punktów, słusznie je dostaje a
kierowca z Golfa płaci symboliczne 50 zł i bez punktów – gdyż wykroczenie jest
iście symboliczne –kara tylko ku przestrodze. Czy nie ma to więcej sensu? Wmawia
nam się też, że Polska zajmuje pierwsze miejsce w Europie pod względem
wypadkowości na drogach i śmiertelności... A jechał ktoś z Was drogami w
Niemczech czy w Anglii ?... tam infrastruktura jest nawet tak zaprojektowana
żeby minimalizować możliwość kolizji, drogi nie mają dziur i wyrw (o dziwo są
płaskie), są lepiej oznakowane i czytelne, lepiej doświetlone przejścia dla
pieszych z barierami i znakami, nawet asfalt ma różne kolory w miejscach o
podwyższonym ryzyku, różną strukturę – przystosowaną do danych warunków ... Ale
oczywiście najlepiej i najłatwiej zwalić to na garb prędkości i piratów – bo na
tym można zarobić nie ponosząc kosztów własnych. Lepiej zarabiać niż wydawać –
o tym wie doskonale minister transportu i stąd propaganda foto radarowa.
Poza tym nie wierzcie we wszystko co w internecie piszą – sami
sprawdźcie. W każdym kraju inaczej się zlicza statystyki wypadków. Np we
Włoszech uraz wypadku na drodze to tylko to co nam się stało od razu na drodze
– jeśli np. Uraz kręgosłupa się odezwie 2-3 dni po wypadku – to nie jest
zdarzenie drogowe, a w Norwegii do 3 dni po wypadku wszystko jest zliczane –
nawet grypa. Pozostawiam to jednak Waszej ocenie i własnemu rozsądkowi,
oceniajcie sami czy podwyższona ilość fotoradarów coś daje, coś da i czy wyższe
mandaty posłużą bezpieczeństwu na drogach czy będzie to bonusowa kasa dla Rządu
?
Euforia i Panika - tym żyje Rzeczypospolita
Większą część Euro2012 mamy już za
sobą. Dzisiaj tj. 27/06/2012 obejrzymy w telewizji zmagania półfinałowe między
Portugalią a Hiszpanią. Czy emocjonuje nas to ? Zapalonych kibiców - bardzo,
okazjonalnych - nawet, a reszta traktuje sprawę jako, po prostu ciekawe
wydarzenie w telewizji.
Euforia na terenie całego kraju już opadła, razem z
odpadnięciem z grupy polskiej reprezentacji. Atmosfera przez czas gry naszych
orłów była w Polsce niesamowita: flagi, sztandary, pomalowane twarze, śpiewy i
tańce na ulicach. Dziesiątki tysięcy ludzi w Strefach Kibica i miliony przed
telewizorami. Coś niesamowitego. Każdy był na ten czas dumnym
Polakiem, patriotą z orłem na piersi i sztandarem biało czerwonym w ręku. Wielu
było sceptyków i niedowiarków ale zdecydowanie przeważał optymizm.
Optymizm? W polskich realiach smutnych ludzi bez wiary, przesyconych
pesymizmem ?
Tak! Dokładnie! To było bardzo budujące, ta fala euro-emocji wydobyła z nas
najgłębsze pokłady optymizmu i radości, takiej prostej, czystej - szczęścia że
jesteśmy razem, razem kibicujemy i wspieramy naszych piłkarzy którzy tak na
prawdę jako drużyna marne mieli szanse na cokolwiek w starciu z klasowymi
drużynami. Ale jednak emocje nas niosły i okazało się że tak naprawdę umiemy i
możemy wyjść poza stereotyp własny i emocjonalnie równać się z resztą Europy.
Czy tylko taka emocja umie nieść nas Polaków? Niestety nie
tylko radosny wiatr uskrzydla naród nadwiślański ale też Panika. Panika również
w znaczeniu czystym i równie silnym emocjonalnie. Bardzo dobrym przykładem będzie niedawna sprawa ogólnopolskiego ruchu
ACTA. A właściwie: stop-ACTA. Ruch został wzniecony i podsycany głównie przez
nastolatków gimnazjalnych ogólnikowo rozumiejących działanie prawideł i
mechanizmów tego świata lub nie rozumiejących go wcale. Zacznijmy od tego że
osobiście pytałem wielu zdeklarowanych przeciwników ACTA - którzy byli nawet na
demonstracjach z transparentami, chustami na twarzach i okrzykiem na ustach czy
wiedzą czym jest ACTA.
W zasadzie pytałem czy któryś z nich czytał zapisy tej umowy handlowej, po
części lub całej. Nikt... słownie i prawdziwie - nikt tego nie czytał, w żadnej
części. Każdy opierał swoją wiedzę lub jej brak na filmikach z YouTube
przedstawiające kreskówkowe ludziki i półprawdę lub bzdury pisane przez
takich samych "znawców". Ogólnonarodowy bunt młodzieży przeciwko
czemuś czego się nie zna, nie rozumie? Już na tym etapie głupio to brzmi. Nie
będę wchodził tu w szczegóły, czy jestem przeciw czy za. Chodzi o sam fakt -
jak bardzo nasze młode społeczeństwo jest podatne na tego
typu sugestie i manipulowane pół prawdy. Ich troszkę starsi koledzy i
koleżanki, rodzice i dziadkowie którzy wychowali się na Teleranku, Lolku i
Bolku, lub rosyjskim Wilku i Zającu, lub w ogóle bez telewizora
wiedzą że medialne informacje dzieli się co najmniej na pół. Umieją korzystać z
własnej głowy do analizy informacji podawanych we wszystkich mediach. Nie jest
to też niestety regułą. Emocjonalna fala czystej paniki dotyka również ich.
Kolejnym przykładem jest Koniec Świata 2012 - grudzień. Filmy, muzyka, media,
pseudo-naukowe analizy ekspertów opierających swoją "wiedzę" na
kalendarzu pradawnych majów który rozumieją tak samo jak wspominani wcześniej
nastolatkowie - Umowę Międzynarodową Acta...
Chcemy czy nie chcemy, podoba nam się to czy nie, zaczynamy
stawać się społeczeństwem ekstremum. Społeczeństwem
które szuka i potrzebuje mocnych impulsów ze skrajnych sfer emocjonalnej
palety. Rada na taki stan rzeczy jest tylko jedna: Analizujcie wszelkie
medialne impulsy, dzielcie informacje przez własne doświadczenie, wiedzę - lub
jeśli Wam jej brak na dany temat - czytajcie, szukajcie, analizujcie sami.
SPRAWA EMERYTALNA, praca do 67 lat ?
Od dłuższego czasu w mediach wszelkiego typu i maści aż huczy od niezadowolenia społecznego z podniesienia wieku emerytalnego do 67 lat i zrównania tegoż wieku u kobiet to mężczyzn. Co robi z tym obecna władza ? Nie można powiedzieć że nic, bo z każdego zakątka gabinetu premiera i ministerialnych kancelarii słychać zapewnienia że tak trzeba i że to dla naszego dobra, żeby nasze emerytury były wyższe i żeby wogóle były. Czy to słuszne rozumowanie ?
Na problem trzeba spojrzeć dwojako: Po pierwsze od strony rządzących: ZUS - czyli jeden z największych jak nie największy problem każdego premiera nie bedzie sobie mógł pozwolić na wypłate emerytur w społeczeństwie starzejącym sie gdzie przybywa emerytów a ubywa ludzi w wieku produkcyjnym. Po drugie ze strony rządzonych: czyli nas gdzie wieksza część społeczeństwa po prostu nie bedzie sobie mogła pozwolić na prace do tak późnego wieku, bądź tej pracy po prostu nie bedzie miała.
Problem jest niezwykle prosty w swej złożoności: Jeżeli mamy na polu trzy konie którymi oramy nasz skrawek ziemi i widzimy, że jest coraz gorzej bo sie starzeją i są coraz słabsze a urodził nam sie tylko jeden źrebaczek to czy jest sens stosowanie dłuższego bata i zmuszanie starszych habet do pracy jeszcze dłużej ?
Inna sprawa to ta, którzy obywatele będą mogli sobie pozwolić na pracę w tak, skąd inąd podeszłym wieku. Czy wyobrażacie sobie 65-67 letniego górnika? W tymże wieku kierowce który przemierza kilkudziesięciotonowym TIRem nasze wąskie i dziurawe ulice, albo pielęgniarkę która drżącymi dłońmi usiłuje wam zrobić zastrzyk albo pobrać krew ? Oczywiście jest grupa ludzi którym nie zrobi to wielkiej różnicy: posłowie, administracja, prawnicy, stróże nocni itp.
Ok, ale narzekać na ustawę to jedno a proponować zmiany to co innego. Jaki jest na to sposób ? Oczywisty, wolnorynkowy. Dlaczego to Państwo ma ustalać kiedy mam iść na emeryture ? Dlaczego to od Państwa ma zależeć jej wysokość ? Czy władza państwowa jest mi niezbędna do zajmowania sie samym sobą ? Czy nie umiałbym sam wybrać funduszu emerytalnego, obliczyć z pomocą doradcy finansowego skałdki, portfela inwestycyjnego i wkońcu sam decydować o sobie ? Ludzie muszą obudzić sie z socjalistycznego myślenia że Państwo zrobi za mnie to i tamto. Tak naprawdę gdyby nie odgórnie w sposób czysto totalitarny narzucony system przymusowego pobierania skladek na ZUS nikt by nie wpłacał tam pieniędzy. Dlaczego ? Wystarczyłoby zapytać o stopę zwrotu, symulację potencjalnych zysków albo dotychczasowe wyniki finansowe. Każdy mógłby te pieniądze ulokować tak jak ma na to ochotę. Znaleźliby sie na pewno lekkoduchy którzy wcale by nie oszczędzali na przyszłą emeryture. Czy to źle ? Nie, wcale nie - ich praca, ich zarobki, ich decyzje, ich życie.
Tylko, że w Polsce, kraju na niby kapitalistycznym i wolnym Państwo o Ciebie dba obywatelu, dokładnie wie ile i czego Ci trzeba, więc ciesz się z wolności i radości która jest dokładnie reglamentowana przez Twoją władzę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz